Ostatnimi miesiącami, a dniami w szczególności, nie ma chyba gorętszego tematu w polityce europejskiej niż opuszczenie Unii Europejskiej przez Wielka Brytanię. Uda się czy się nie uda? Nerwy w londyńskim citi, pohukiwania w parlamencie i wielka niewiadoma. Niczym tradycyjna, angielska mgła. Tylko flegmy brak, bo dzieje się wszystko szybko, bez namysłu i zdaje się bez pomysłu. Brexitem straszą albo się nim zachwycają. Jest odmieniany przez przypadki i łączony z egzotycznymi tematami. Strach otworzyć będzie lodówkę, bo rzeczy gotowe z niej wyjść i to nie tylko te z napisem Made in Britain.
Gdy w styczniu tego roku w Pekinie lokalnie obserwatorzy ptaków dostrzegli rudzika Erithacus rubecula to nie tylko zainteresowali się nim ptasiarze, przyrodnicy i fotograficy. Informacja o nim obiegła chińskie, brytyjskie i światowe media – relacja na przykład tutaj (kliknij), a samego ptaszka nazwano brexitowym uchodźcą.
Rudzik w Europie jest bardzo pospolitym gatunkiem, jednakże w Chinach to ornitologiczna rzadkość. Poprzednio obserwowano ten gatunek w Pekinie w 2014 roku. I jego przylot wyzwolił to co w ptasiarzach pojawia się często - fascynacja na pograniczu obłędu. Znałem to z Wielkiej Brytanii, ale żeby już eksport do Chin? Ważniejsza, jednakże jest inna rzecz. Rudzik to prawdziwie angielski symbol, część tamtejszej kultury. Znany ze znaczków pocztowych, kartek świątecznych, sweterków, a nawet piwnych etykiet.
Zresztą rudzik 7 maja 2015 roku (koincydencja z wyborami parlamentarnymi nie była bynajmniej przypadkowa) ponownie został wybrany na narodowego ptaka.
Zbłąkany rudzik w Pekinie to tegoroczna historia, a sprawy Brexitu i ptaków były poruszane już wcześniej. Przede wszystkim w mowach parlamentarnych, ale i licznych wywiadach brytyjska premier Theresa May przekonywała, że opuszczenie UE nie oznacza zaniedbania spraw środowiskowych. Wręcz przeciwnie, a słowa wprowadziła w czyn. Sama przybijała w londyńskich parkach budki lęgowe (kliknij) dla płomykówki, sikor i nietoperzy (kliknij). Zupełnie profesjonalne, prawie jak nasze!
Akcję zawieszania budek można obejrzeć na łamach dziennika The Sun - kliknij.
Zresztą Pani Premier lubi się fotografować z lornetką na piersi czy też dokarmiając ptaki. Wiadomo, w Anglii to dobrze działa na wyborców. Na blogach politycznych i ptasiarskich zresztą często pojawiają się informacje, że po parlamentarnych sprzeczkach, również po tych dotyczących Brexitu, politycy brali lornetki i wychodzili na przechadzkę po parku. Obserwować ptaki i nabrać dystansu. Niech widzą wyborcy!
Na jednej z debat parlamentarnych profesor Sue Hartley, szefowa British Ecological Society, powiedziała mniej więcej tak: „Decyzja o opuszczeniu Unii Europejskiej to poważne ryzyko, ale także znaczące możliwości. Nie wszystkim spodobały się te słowa, a przypomnijmy, iż mówiła wyłącznie o sprawach środowiska przyrodniczego. Nie od dziś wszak wiadomo, że kosztowny projekt Wspólnej Polityki Rolnej, w tym realizacja pakietów mających służyć środowisku i na przykład zachowaniu populacji wybranych gatunków ptaków, wcale nie spełnia tej roli. Mnóstwo marnotrawstwa, zaś skutki często odwrotne od zakładanych. Stąd wiele gatunków krajobrazu rolniczego – skowronek, czajka, potrzeszcz czy trznadel – to rzadkości w angielskim sielskim krajobrazie.
Fot.: Cezary Korkosz
Tym bardziej powinniśmy doceniać to co mamy w Polsce i tychże ptasich argumentów używać w negocjacjach z UE.
Powróćmy jednak na Wyspy. Brytyjczycy to poważny naród. Przygotowani są na różne warianty Brexitu (czy jego braku). W tym te związane z rolnictwem, przyrodą i handlem. Przypominam zatem nieco zapomniana prawdę, iż żeby z kimś robić interesy nie wystarczy wiedza o geografii kraju i znajomość języka. Zdecydowanie pomaga obycie kulturalne. A ptaki, jak wspomniano (piszę też o tym szerzej, w aspekcie nieco obsesyjnym tutaj (kliknij) zaś pewne wątki brytyjskie pojawiły się w tym nagraniu - kliknij. są częścią angielskiej kultury. Ich znajomość stanowi ważny element edukacji i wychowania. Jest ważna tak jak sprawne posługiwanie się powiększonym zestawem sztućców, wypowiadaniem zdań z należytym akcentem, czy trzystuletnie uprawianie trawnika. Znają je brytyjscy rolnicy, politycy i dyplomaci, listonosze i targowe przekupki. Ci co handlują z Chinami i z Polską. Może czas na lekcje ornitologii w polskim Ministerstwie Spraw Zagranicznych? W innych ministerstwach też koniecznie, zwłaszcza jak w tym pierwszym się nie uda i trzeba będzie wyjść po angielsku.
Literatura:
Cressey, D. (2018). Brexit offers rare chance to make Britain greener. Nature News, 541(7636), 145.
Dicks, L. V., Hodge, I., Randall, N. P., Scharlemann, J. P., Siriwardena, G. M., Smith, H. G., ... & Sutherland, W. J. (2014). A transparent process for “evidence‐informed” policy making. Conservation Letters, 7, 119-125.
Gawith, D., & Hodge, I. (2017). Policy Brief on an alternative approach to rural land policy after Brexit.