Z pewnym opóźnieniem omawiam najnowszy, drugi, numer zina – starsi może jeszcze pamiętają to słowo – Čoban. Pismo jednak jest tak robione, że naprawdę pośpiech jest niewskazany, a poślizg czasowy w pełni zrozumiały i może nawet wskazany.
Przypomnę, że Čoban to mały magazyn poświęcony owcom i kulturze pasterskiej. Wydawany w Czechach (w zasadzie na Morawach), ale poruszający zagadnienia z praktycznie całej Europy. Jest pismem społeczności pasterstwa tradycyjnego; o samej inicjatywie nieco więcej można znaleźć tutaj (kliknij); na łamach CR wspominałem tę grupę omawiając Pasterski Almanach (kliknij).
Motywem przewodnim omawianego numeru są konflikty na linii pasterstwo – dzikie drapieżniki. Co interesujące, redakcja wcale nie przyjmuje prostego stanowiska, często mechanicznie powielanego przez wielu hodowców – wilk nasz wróg! Wręcz przeciwnie widzi duże drapieżniki – niedźwiedzie, rysie i wilki – jako część naturalnego ekosystemu i stały element przyrody, z którym w czasach historycznych pasterstwo musiało się mierzyć. Pojawiają się nawet argumenty za tym, że dzięki obecności drapieżników pasterstwo może zostać ożywione i powrócić do korzeni. W praktyce oznacza to większe staranie o owce, ich częstsze doglądanie, wykorzystywanie pracy psów pasterskich i lepszą współpracę międzysąsiedzką. Podano ciekawe aspekty kulturowe współwystępowania wilków i owiec. Autorzy zina zastanawiają się nad tym jak ta relacja trafiła do legend, opowieści, pieśni, a nawet sielskich obrazków przedstawiających trud pasterskiej pracy. To spojrzenie historyczne. Jest i wątek współczesny: jak zbudować najlepszy płot do ochrony pastwiska? Czy on jest naprawdę potrzebny? Czasem tak, a czasami nie, a wszystko zależy od lokalnych warunków.
Mnie jednak najbardziej ujęła zapowiedź tradycyjnego spotkania pasterskiego (30 VII – 2 VIII 2020). To nie zwykła reklama imprezy, a informacja o spotkaniu przyjaciół z doskonałym, szczegółowym, planem organizacyjnym. Tablicą zakazów i zaleceń, jasnym pokazaniem co wolno, a czego nie wolno, chcąc uczestniczyć w imprezie. W skrócie: dzieci – tak, zabierać, w każdym wieku, dla najmłodszych zostanie zorganizowane przedszkole w tipi; psy – tym razem muszą pozostać w domu; spanie – we własnym zakresie, pod namiotem lub pod gwiazdami; samochody – parkować dalej, poza strefą wzroku; jedzenie – będzie sporo, przynajmniej dwa ciepłe posiłki dziennie. Będzie muzyka i możliwość sprzedaży własnych wyrobów. Zabrać zapałki i świece, wszystko odbywa się „bez prądu”.
Nawet nie wiadomo czy z racji obecnych ograniczeń epidemiologicznych impreza się odbędzie. Z całego serca życzę południowym sąsiadom by się udało! W czasach pandemii, myślenie o lokalności ma (jeszcze większy) sens.
Czyżby nas czekał powrót psów pasterskich? – rodzinka owczarków podhalańskich na Zaolziu.