Ceny żywca wieprzowego są wysokie, co z pewnością cieszy producentów trzody chlewnej, którzy po okresie gdy musieli dokładać do swojej hodowli, wreszcie wychodzą na swoje. Tymczasem na gwałtowny wzrost cen surowca narzekają zakłady mięsne, dla których podwyżki były zbyt gwałtowne .
- W interesie zakładów jest to, aby rolnik zarabiał na swojej produkcji. Natomiast trzeba pamiętać żeby to się dało przełożyć na konsumpcję. Musi być też trzecia strona, czyli handel, który to zaakceptuje, no i oczywiście konsument, który musi zaakceptować wyższa cenę, a na to potrzeba trochę czasu – wyjaśnia Witold Choiński ze związku Polskie Mięso.
Jak słyszymy w Agrobiznesie (TVP), dla zakładów mięsnych nie wysokość podwyżek, a ich tempo wzrostu jest najgorsze. W pierwszym kwartale tego roku, żywiec podrożał o 40 proc. Zakłady musiały się z tym pogodzić i skupować surowiec po cenach rynkowych, ale jednocześnie realizować kontrakty zawarte z dystrybucją i handlem, co oznaczało dla nich sprzedaż po cenach niższych niż wynikałoby to z rachunku ekonomicznego.
- Te ceny tak szybko podskoczyły, że rynek ich na razie nie zaakceptował. Pokazały to dwie podwyżki na giełdzie niemieckiej, które nie zostały zaimplementowane do polskich realiów. To że ta giełda się podniosła, nie przełożyło się na to, że zakłady podniosły ceny na skupach, ponieważ doszliśmy do muru i nie możemy tego sprzedać – mówi Adam Zdanowski, z zakładu mięsnego Wierzejki.
Wg ekspertów popyt na żywiec może utrzymać się na dobrym poziomie dłużej niż to dotychczas bywało. Wszystko dzięki Chinom - największemu producentowi i jednocześnie największemu konsumentowi tuczników na świecie, gdzie wirus ASF dziesiątkuje tamtejsze stado trzody chlewnej. - Ten kraj przez najbliższe lata będzie potrzebował dużo surowca. Nie tylko wieprzowinę, ale też drób i mięso wołowe – mówi Witold Choiński.
Źródło: Agrobiznes TVP/własne