- Mijają kolejne miesiące tej kadencji, a właściwie żadna z partii politycznych w Polsce nie przedstawiła kompleksowego planu działania w stanie alarmu klimatycznego. Niewielka dyskusja dotyczy kwestii energetyki i transportu, ale już kwestii zamykania branży mięsnej nie podnosi żadna partia polityczna – narzeka w mediach społecznościowych europosłanka Sylwia Spurek.
- A przecież bez zamykania ferm przemysłowych, bez szybkiego zmniejszenia popytu na mięso, mleko i inne produkty odzwierzęce nie jesteśmy w stanie realizować celów redukcji emisji, chronić bioróżnorodności, zdrowia ludzi i praw zwierząt. Bo przecież przemysł mięsny (mięso + mleko + jajka), to oczywiście nie tylko kwestia klimatu, bioróżnorodności, dzikiej przyrody, ale przede wszystkim kwestia łamania praw zwierząt, skazywania niewinnych, podkreślmy - niewinnych istot na cierpienie, życie w brudzie, choroby i śmierć. I to tylko dlatego, że ktoś nie potrafi wyobrazić sobie życia bez mięsnego kotleta i szklanki krowiego mleka. Przemysł mięsny to również kwestia praw człowieka, praw ludzi żyjących w sąsiedztwie ferm, ludzi skazanych na pracę na fermach i w rzeźniach, ludzi mieszkających na wsiach. A przecież rolnictwo i wieś to dwie sprawy, które nie są tożsame, ale polską politykę nadal bardziej interesuje interes lobby przemysłu rolnego niż prawa ofiar ferm przemysłowych (i ludzi, i zwierząt innych niż ludzie). Czy odsunięcie PiS od władzy wystarczy, żeby stare partie polityczne zaczęły pryncypialnie bronić praw człowieka, praw zwierząt i potrafiły działać w imię dobra wspólnego, a nie interesów węglowego i mięsnego lobby? Nie sądzę. Nie widzę dzisiaj takiego środowiska politycznego. PiS to jeden problem, ale cała stara klasa polityczna to drugi, i bez większej zmiany - zwierzęta nadal będą skazane na piekło – przekonuje eurodeputowana Zielonych.