- Od momentu wybuchu wojny udzieliliśmy Ukrainie i nadal udzielamy ogromnego wsparcia. Jednak musimy też dbać o własne interesy narodowe. Tymczasem ukraińscy politycy wydają się nie przyjmować tego do wiadomości – powiedział w rozmowie z Frondą były minister rolnictwa, Jan Krzysztof Ardanowski.
- Wypowiedzi choćby prezydenta Ukrainy Wołodymyra Zełenskiego, mera Lwowa Andrija Sadowego czy ukraińskiego wiceministra gospodarki Tarasa Kaczki, który występuje w roli swoistego fightera i nie przepuści żadnej okazji do zaatakowania Polaków - świadczą o tym bardzo dobitnie. Ich zdaniem Polacy nie mają prawa, by bronić własnego rynku, powinni jedynie realizować oczekiwania i żądania strony ukraińskiej. A każdy w Polsce, kto chce wstrzymać import ukraiński jest „ruską onucą” i „agentem Putina” – stwierdził Ardanowski w wywiadzie dla portalu fronda.pl.
- To nam uwłacza. Owszem mam świadomość faktu, że rosyjska agentura w Polsce próbuje wykorzystać fakt protestów rolniczych do napuszczania Polaków na Ukraińców. Jednak bezczelność i buta po stronie ukraińskiej, która nawet nie chce rozmawiać z Polakami, żądając bezwzględnej realizacji wytycznych Komisji Europejskiej - jest coraz większa. W tej sytuacji tylko i wyłącznie blokada przez polskich rolników ukraińskiej granicy może przymusić stronę ukraińską do poważnych rozmów na najwyższym szczeblu, z udziałem ekspertów pracujących na precyzyjnych danych. Póki co Kijów prezentuje bowiem postawę, opartą na przeświadczeniu, że uzgodnienia poczynione w Brukseli czy Berlinie, zwalniają go z rozmów z Warszawą – powiedział poseł Prawa i Sprawiedliwości w rozmowie z Frondą.
Źródło: fronda.pl