Produkty wyłącznie roślinne cieszą się opinią szczególnie zdrowych. Wątpliwości co do tej tezy budzą składniki tych produktów. Najczęściej wysoko przetworzone substytuty mięsa zawierają, oprócz surowców roślinnych – głównie soi, wiele innych (niedrogich) składników. Należą do nich cukier, sól, olej palmowy, olej kokosowy, aromaty, dekstroza, przyprawy, zagęstniki, skrobia, ocet, drożdże - żeby wymienić tylko kilka.
Jeśli porównamy kaloryczność burgera wołowego z burgerem renomowanego producenta Beyond Meat, to pasztecik wegański ma znacznie więcej kalorii – 269 kcal na 100 gramów niż produkt wołowy – 161 kcal. Powody tego podano na opakowaniu: to ponad dwukrotnie większa zawartość tłuszczu w burgerze wegańskim oraz łatwo przyswajalne węglowodany (cukier). Jeśli chodzi jednak o białko, nie ma prawie żadnej różnicy – a produkt wegański radzi sobie lepiej, jeśli chodzi o minerały, błonnik i cholesterol. Wniosek jest jednak taki, że produkty wegańskie zawierają wiele składników, które z różnych powodów (smak, cena) nie są zdrowe.
Oleje mineralne i GMO
To założenie w pewnym stopniu potwierdza także Stiftung Warentest (fundacja, z siedzibą w Berlin-Tiergarten, założona w 1964 przez rząd niemiecki jako niezależny instytut, którego zadaniem jest przeprowadzanie porównawczych testów produktów i usług), który oprócz wegańskiego mięsa mielonego testował także wegańskie kiełbaski i wegańskie burgery. Ostatni test w marcu 2021 dotyczył wegańskiego mięsa mielonego. Mówi się: „Wegetariańskie i wegańskie mięso mielone smakuje dobrze i jest zdrowe – przynajmniej jeśli nie jest zanieczyszczone olejem mineralnym i nie zawiera żadnych kontrowersyjnych dodatków ani zbyt dużej ilości soli”.
W teście spośród 20 produktów zastępujących mięso zalecono jedynie cztery. Z 20 opakowań gotowego sezonowanego mielonego mięsa wegetariańskiego prawie wszystkie były zanieczyszczone olejem mineralnym. Wiele produktów wysoko przetworzonych zawiera także kontrowersyjne dodatki lub za dużo soli.
Ponadto w prawie wszystkich produktach wykryto nasycone węglowodory oleju mineralnego (MOSH). Wiadomo, że gromadzą się one przede wszystkim w ludzkiej tkance tłuszczowej i wątrobie. W doświadczeniach na zwierzętach MOSH spowodował uszkodzenie narządów. Skąd pochodzą te komponenty? Producent napisał do Stiftung Warentest, że zidentyfikował olej kokosowy jako źródło tych substancji. Inne wyjaśnienia, w jaki sposób olej mineralny może przedostać się do żywności, obejmują oleje smarowe stosowane w produkcji lub wycieki z opakowań wykonanych z papieru i tektury pochodzącej z recyklingu.
Oprócz oleju mineralnego problemem była także inżynieria genetyczna. Laboratoria zlecone przez Stiftung Warentest wykryły w niektórych pasztecikach poziom genetycznie zmodyfikowanej soi. Testerzy stwierdzili, że większość ziaren soi w wegańskich burgerach pochodzi z USA. Uprawia się tam około 94 procent genetycznie zmodyfikowanych roślin soi, ale 100-procentowe oddzielenie soi GMO od soi niezmodyfikowanej genetycznie jest prawie niemożliwe w produkcji. To samo dotyczy soi z Ameryki Południowej, a nawet soja niemodyfikowana genetycznie z Europy może być skażona soją GMO.
Sałata wypada gorzej niż wieprzowina
Oprócz względów etycznych, jednym z powodów stosowania diety wegańskiej jest ochrona klimatu. Marco Springmann z Oxford University doszedł do wniosku w badaniu przeprowadzonym w 2016 roku, że globalna dieta wegetariańska może zmniejszyć emisję gazów cieplarnianych o 63 procent, a dieta wegańska nawet o 70 procent. Ale to oczywiście tylko teoria, ponieważ spożycie mięsa na całym świecie stale rośnie – szczególnie w Azji, ale także w USA i Ameryce Południowej. Ponadto zapotrzebowanie na podstawowe pokarmy roślinne również rośnie wraz ze wzrostem światowej populacji.
Błędem jest także przekonanie, że pastwiska świata można łatwo przekształcić w pola uprawy produktów roślinnych. Z jednej strony pastwiska magazynują znacznie więcej CO2 niż grunty orne. Z drugiej strony większość pastwisk nie nadaje się na grunty orne i zazwyczaj mogą być wykorzystywane ekonomicznie jedynie przez krowy mleczne i bydło. To nie tylko zabezpiecza dochody wielu drobnych rolników, ale także poprawia ich zaopatrzenie w żywność.
Istnieje również inne zjawisko. W 2015 roku naukowcy z Carnegie Mellon University opublikowali badanie dotyczące ilości gazów cieplarnianych wytwarzanych na kalorię podczas produkcji żywności roślinnej i zwierzęcej. Zaskakujące było to, że na przykład sałata i inne warzywa wypadły gorzej niż wieprzowina. Brokuły, ryż, ziemniaki, szpinak i pszenica wypadły jednak lepiej niż wieprzowina.
Niespodzianki pojawiły się również, jeśli chodzi o spożycie wody. W badaniu autorzy doszli do wniosku, że więcej wody zużywa się w przypadku uprawy wiśni, grzybów i mango niż w przypadku jakiegokolwiek rodzaju mięsa. Główny naukowiec Paul Fischbeck powiedział wówczas: „Mięso na ogół nie jest bardziej szkodliwe dla środowiska niż owoce i warzywa”.
Źródło: Agrarheute