– Polskie zdrowe zboże idzie na Zachód, a my jemy z niedozwolonymi środkami chemicznymi stosowanymi na Ukrainie. To jak ma się zielony ład do ukraińskiego zboża? Mamy się truć? –pyta prezes Izby Rolniczej Województwa Łódzkiego, Bronisław Węglewski.
- Zachód wie, jakie to zboże ukraińskie jest i nie kupuje. My tylko jako bracia kupujemy, a tu niszcząc polskich rolników. Przed wojną pszenica w Polsce kosztowała 140-160 zł/100 kg, a teraz kosztuje 110-120 zł/100 kg. Koszty wszystkiego znacznie wzrosły. Jak my, polscy rolnicy mamy wyżyć? Chyba, że każdy chce, żeby nie uprawiać, a bronić ukraińskich rolników żeby sprzedawali nam tutaj zboże. My musimy upaść, a Ukraińcy będą tutaj panować. Tak prawdę mówiąc, to nie Ukraińcy, tylko oligarchowie z Zachodu, którzy mają ziemię na Ukrainie – dodaje Węglewski w rozmowie z portalem tarnogórski.info.
- Słabość rolników polskich, to słabość Polski. A my patrzymy, żeby wzmocnić Ukrainę, a my możemy upaść. Trzeba pomagać Ukrainie i dbać o swoich rolników – oznajmił prezes łódzkiego samorządu rolniczego w wypowiedzi dla portalu ze Śląska.
Tymczasem wczoraj pod przewodnictwem wicepremiera, ministra rolnictwa i rozwoju wsi Henryka Kowalczyka odbyło się posiedzenie Międzyresortowego Zespołu ds. Transportu Produktów Rolnych i Spożywczych z Ukrainy. – Głównym naszym dzisiejszym tematem jest rozpatrzenie możliwości udrożnienia eksportu zboża z Ukrainy – podkreślił wicepremier Henryk Kowalczyk. Uczestnicy spotkania zwracali uwagę, że każde zboże z Ukrainy podlega kontroli przez odpowiednie służby. Nie ma też zatorów na przejściach granicznych.
Oceniono ponadto, że zdolność przeładunkowa polskich portów wynosi w tym roku 12,6 mln ton zbóż. Aby ją wykorzystać analizowane są wszelkie możliwości zwiększenia zdolności transportowych i przeładunkowych.
Źródło: tarnogórski.info/MRiRW