Widok majestatycznie krążącego orła na niebie. Czy komuś może się to nie podobać? Wszystko zależy od tego, ile jest orłów i gdzie rozgrywa się akcja.
Ptaki drapieżne były przez wieki prześladowane jako konkurenci człowieka. Nie tak dawno za ich tępienie wypłacano nawet sowite nagrody. Nie zdawano sobie sprawy z ich ważnej roli w ekosystemach. Strzelanie, trucie i niszczenie ich lęgów oraz towarzysząca im degradacja siedlisk spowodowała, że wiele drapieżników stanęło na skraju wyginięcia. Powzięto zatem kroki zapewniające przetrwanie ich populacji, od ochrony prawnej aż po aktywne wspomaganie, np. poprzez budowę podstaw pod gniazda, wyznaczanie spokojnych stref, czy dokarmianie w krytycznych okresach. Powoli populacje ptaków drapieżnych zaczęły się odbudowywać, a spektakularnym tego przykładem jest właśnie wspomniany w tytule bielik Haliaeetus albicilla. Jednak nie wszędzie odbudowa populacji jest prosta i możliwa z wykorzystaniem czynników naturalnych.
Ograniczona dyspersja ptaków sprawia, że niektóre wyspy, nawet duże, nie zostawały re-kolonizowane przez odradzające się populacje. Przykładem takim jest Irlandia, gdzie bielik wyginął ponad wiek temu i pomimo dobrej sytuacji gatunku unikał Zielonej Wyspy. Jednym z ostatnio gorąco dyskutowanych pomysłów ochrony przyrody jest rewilding, czy odtwarzanie dzikości pewnych obszarów. Drapieżniki w tym procesie odgrywają fundamentalna rolę. Jednak od teoretycznego pomysłu do jego skutecznej realizacji jest długa droga i piętrzące się trudności. I to wcale nie te natury technicznej czy finansowej. Zebranie środków i pozyskanie piskląt z dobrze funkcjonujących populacji w Szkocji i Norwegii nie było wielkim wyzwaniem. Chodziło raczej o opór lokalnych społeczności, a konkretnie farmerów stowarzyszonych w Irish Farmers' Association bojących się tego, że bieliki będą dziesiątkowały stada owiec, a nawet przenosiły choroby. Bano się także tego, że w miejscach re-introdukcji bielika powstaną specjalne strefy ochronne, uniemożliwiające tradycyjna gospodarkę rolną, a co najmniej spowodują wzrost biurokracji.
Fot.: orzeł bielik (haliaetus albicilla), autor: Cezary Korkosz
Realizację projektu powrotu bielika rozpoczęto, a już po pięciu latach celebrowano pojawienie się setnego osobnika i zadomowienie się lokalnej populacji. Nie zaniedbywano jednak komunikacji społecznej z rolnikami, zwłaszcza, że w początkowym okresie część młodych ptaków padała z powodu zatrucia. Niektórym ptakom założono nadajniki GPS, by dokładnie śledzić ich trasy przemieszczeń oraz sposoby żerowania. Jeśli rzeczywiście polowały na jagnięta, to można to było udowodnić, a nawet zapewnić stosowne odszkodowanie. Z czasem argumenty przekonywały hodowców, zwłaszcza, że w miejscach pojawienia się bielika zmniejszyła się liczba lisów i wron, tradycyjnie uważanych w Irlandii za największych wrogów owiec. Nie miejsce, by tutaj rozstrzygać, czy tak jest naprawdę, jednak poprzez funkcjonowanie tego w świadomości zbiorowej, skończyło się to pozytywnie dla bielika i ochrony jego populacji. Wystarczy podkreślić, że dziś irlandzcy rolnicy należą do największych miłośników tego pięknego gatunku.
Relacja prasowa dotycząca odtworzenia populacji bielika w Irlandii i współpracy z rolnikami dostępna jest tutaj - kliknij.
Zdjęcia: Cezary Korkosz