Gradacje nornika polnego bywają zaskoczeniem dla wielu rolników. W tym roku ze względu na panującą suszę ciągle wiele pól nie zostało zaoranych po żniwach. Sądząc po wynikach wcześniejszych badań, to idealne warunki do rozwoju tych gryzoni. Wcześniejsze (przede wszystkim w latach 2018-2021) plagi gryzoni szczególnie dotykały województwa opolskiego, z którego docierały sygnały o niemal całkowicie zniszczonych plantacjach. Rolnicy pytali o metody walki, a naukowcy ostrożnie sugerowali metody biologiczne. Przyjmowane jest to często ze zdziwieniem i wprost z niedowierzaniem. Czy to zadziała? Czy ptaki drapieżne i sowy naprawdę poradzą sobie z gryzoniami? Dlaczego nie spróbować znanych z przeszłości metod chemicznych? Prostych, tanich i skutecznych. Takie są przynajmniej odczucia, choć wspomniana triada cech środków chemicznych dzisiaj bynajmniej nie jest wcale uznawana za prawdziwą.
Zacznijmy od ekonomii. Z racji stosowania coraz droższych i bardziej wyrafinowanych substancji czynnych, opłacalność stosowania rodentycydów jest coraz mniejsza. Z drugiej strony, w Chinach, Brazylii i Stanach Zjednoczonych ciągle poszukuje się nowych rozwiązań chemicznych. Podawanie środków przeciwko gryzoniom sprowadza się do oprysków i rozkładania zatrutego ziarna, a lokalnie – w znacznie mniejszej skali – także gazowania nor świecami dymnymi. Kluczowe jest wysokie zagęszczenie nornika i wykrycie nor. Gryzonie te bowiem poruszają się najczęściej w promieniu 15 metrów od otworu nory i tam powinny być lokowane rodentycydy. Zwalczanie chemiczne nornika polnego przeprowadza się w okresie jesiennym i tylko wyjątkowo – w warunkach wysokiego zagęszczenia - ponownie wiosną, przed pełnym rozwojem wegetacji. Najlepiej wykonywać zabiegi na samym początku gradacji. Preparaty zarejestrowane w Polsce do walki z nornikiem są oparte o fosforek cynku (np. Ratron GL). Zgodnie z instrukcją w trakcie zasiedlania uprawy przez gryzonie należy umieścić po 5 granul do środka każdej nory. Maksymalna dawka dla jednorazowego stosowania wynosi 2 kg/ha. Granule mogą być również wykładane w stacjach deratyzacyjnych. Wówczas dawka wynosi 100 g środka na jedno stanowisko. Środek jest toksyczny dla zwierząt. Przy jego stosowaniu należy się upewnić, że nie będą mieć do niego dostępu inne zwierzęta, chociażby ptaki.
O stosowaniu innych, często starych substancji możemy praktycznie zapomnieć i to z dwóch przyczyn – odpornościowych i ekologicznych. Mniejsze dawki po prostu nie działają już na gryzonie letalne, gdyż wiele z nich się zwyczajnie uodporniła. Poważniejszy jest jednak problem z akumulacją rodentycydów w organizmach innych zwierząt. Zgodnie z prawem cykli troficznych wiele substancji, w tym właśnie rodentocydów, ma tendencję to akumulacji na kolejnych szczeblach piramidy troficznej. Oznacza to, iż substancje chemiczne akumulowane w organizmie gryzoni, przechodzą dalej do organizmów drapieżników zjadających norniki. Stają się przez to bardzo niebezpieczne, powodując silne zatrucia, a nawet śmierć ptaków i ssaków drapieżnych. Dochodzi więc do swoistego paradoksu, że rodentycydy mają bardzo negatywne działanie na organizmy tych zwierząt, które w naturalny sposób wspierają naszą walkę z gryzoniami. W przyszłości może to zupełnie utrudniać kontrole gradacji, nad czym zaczęły myśleć nawet kraje o bardzo liberalnym podejściu do stosowania środków chemicznych, takie jak Chiny. Dodatkowym problemem są zatrucia innych zwierząt: jeży, ryjówek, ptaków śpiewających, mających kontakt z rodentycydami.
Najpoważniejsze jednak zastrzeżenia były związane z ich wpływem na zdrowie człowieka, do czego nie był potrzebny nawet bezpośredni kontakt z wykładanymi trutkami, a tylko ich pozostałościami w wodzie czy jedzeniu. Klasycznym przykładem jest erydyna, stanowiąca składnik rodentycydów starszej generacji, a negatywnie wpływająca na płodność człowieka.
Odpowiedzią na zaistniałe trudności i ograniczenia w stosowaniu było powstanie rodentycydów antykoagulacyjnych II generacji, znanych także pod nazwą superwarfaryny. Dalej dzieli się je na dwie grupy, różniące się poziomami aktywności:
1) indanediony, na przykład chlorfacynon, difacynon;
2) 4-hydroksy-kumaryny, na przykład brodifakum, difenakum, bromandiolon i kumatetralyl.
Jednak i w tych przypadkach donoszono o przypadkowych zatruciach zwierząt domowych, a nawet prób samobójczych ludzi z ich wykorzystaniem. Odpowiedzią na to są kolejne zmiany prawodawstwa aktualnie procedowane w Komisji Europejskiej.
Poza klasycznymi trutkami rozwijane są na świecie także inne kierunki badań. Stosowanie zaprawionego ziarna, tworzącego system przynęt dla gryzoni. Metoda ta rozwijana jest szczególnie w Chinach, ale jednocześnie krytykowana, z racji sporej ilości ziarna niezbędnego do stworzenia skutecznego systemu zabezpieczeń. Rozwijane są także prace nad stężeniem substancji hormonalnych zniechęcających norniki do
rozrodu, a przynajmniej ograniczających ich rozrodczość. Choć metody rozwija się już ponad 30 lat, to ciągle trudnością pozostaje wyprodukowanie substancji nieszkodliwych dla innych, postronnych, zwierząt.
Prof. dr hab. Piotr Tryjanowski
Uniwersytet Przyrodniczy w Poznaniu
Literatura:
1 - Aulicky, R., Tkadlec, E., Suchomel, J., Frankova, M., Heroldová, M., & Stejskal, V. (2022). Management of the common vole in the Czech lands: Historical and current perspectives. Agronomy, 12(7), 1629.
2 - Heroldová, M., Šipoš, J., Suchomel, J., & Zejda, J. (2021). Influence of crop type on common vole abundance in Central European agroecosystems. Agriculture, Ecosystems & Environment, 315, 107443.
3 - Witmer, G. (2022). Rodents in Agriculture: A Broad Perspective. Agronomy, 12(6), 1458.
Loading comments...