Pojawiła się nadzieja w walce z antraknozą łubinu. Pomysłodawcą metody jest dr Stanisław Stawiński z Hodowli Roślin Smolice oddział Przebędowo, a polega ona na sianiu łubinu porażonego patogenem antraknozy. Zwykle są to nasiona dwuletnie lub trzyletnie. Jest to jednak pierwszy rok badań, ale warto zauważyć, że tegoroczne warunki atmosferyczne były sprzyjające porażeniu.
Idea jest taka, że przez okres przechowywania nasion łubinu, zarodniki grzybowe antraknozy giną, a nasiona zachowują 80% kiełkowania. Efektem jest całkowity brak porażenia antraknozy bez stosowania jakichkolwiek oprysków fungicydowych. Badania przeprowadzono dotychczas w 6 województwach: podkarpackim, lubelskim, warmińsko-mazurskim, kujawsko-pomorskim, wielkopolskim, dolnośląskim. W ani jednym przypadku nie wystąpiło porażenie antraknozą przy zastosowania tej techniki.
Ogromną zaletą tej metody jest fakt, że jest ona metodą agrotechniczną pozwalającą uniknąć środków ochrony roślin, a ściślej mówiąc fungicydów, bądź co bądź mało skutecznych lub jak to często bywa za późno zastosowanych.Jednak jak każda technika, ma ona i swoje wady. Problemem może być znalezienie przechowalnika, który przez 2-3 lata będzie przechowywał nasiona łubinu wielkości setek ton. Jest to oczywiście kosztowne, a ponadto magazyn z nasionami łubinu zajmuje miejsce, które mogłoby być wykorzystane do obrotu np. zbożem.
W związku z tym rewolucji w walce z antraknozą na skalę przemysłową nie można na razie się spodziewać, alena poziomie gospodarstw rolnych jest to jakieś rozwiązanie.