- Jednym z większych problemów w strefach ASF jest sprzedaż żywca wieprzowego poniżej ceny rynkowej. Są dwie możliwości, albo państwo dopłaca do średniej ceny krajowej żywca lub półtuszy. Inna sprawa to, czy naprawdę jest konieczne oddawanie od jednego czy drugiego zakładu, który specjalizuje się w obróbce termicznej świń, które są zdrowe? – pyta Emil Lemański, działacz Roli Wielkopolski.
- Przecież my ją zbadaliśmy, ona opuściła strefę i jest zdrowa. Czy to naprawdę jest konieczne i ona musi jechać na drugi koniec Polski, żeby firma ją tam skupiła za dużo, dużo niższą cenę? To zawsze wiąże się z kosztami transportu, które później są przerzucone na rolnika. W szczególnie trudnej sytuacji są rolnicy, którzy mają małe stada. Dla dużych te koszty transportu się rozłożą. Mały hodowca w tej sytuacji jest ugotowany. Czy nie można tego okresu kwarantanny skrócić z 30 dni do 10 dni, żeby po tym okresie świnia zdrowa, przebadana mogła zostać ubita tak jak każda inna lub potraktowana jak świnia ze strefy czerwonej? – pytał Emil Lemański podczas wczorajszego spotkania w Poznaniu dotyczącego ASF, w którym udział brali min. wiceminister rolnictwa Jacek Czerniak, Łowczy Krajowy czy Główny Lekarz Weterynarii.
Emil Lemański przypomniał, jak skończyła się walka z ASF w Hiszpanii i w jakim kierunku zmierza zwalczanie choroby w Polsce. – Hiszpania ma pogłowie na poziomie 30-kliku milionów sztuk trzody chlewnej, które jest produkowane przez 83 tys. gospodarstw. Tak się skończył ASF w tym kraju, że nie ma hodowli w małych gospodarstwach. Są tylko wielkie hodowle i hodowle przemysłowe z kapitałem zagranicznym. Zależy nam, żeby ta trzoda była produkowana w gospodarstwach rodzinnych, a nie jak w Hiszpanii przez wielkie koncerny. Nie chciałbym żeby Polska poszła tym śladem – zakończył przedstawiciel Roli Wielkopolski.