- Nie wyobrażam sobie, że raz jeszcze przeżyjemy to, czego przez półtora roku doświadczaliśmy z ukraińskim zbożem. To był ewidentny błąd, naprawiany teraz miliardami złotych z budżetu dla rolników – stwierdza były minister rolnictwa Jan Krzysztof Ardanowski.
- Chociaż w większości te pieniądze nie trafiły jeszcze na konta, to nie są zagrożone. Jednak czasami to wsparcie budzi wątpliwości, bo odbierane jest jak kiełbasa wyborcza. Chcę jeszcze raz uspokoić rolników – te pieniądze na pewno do nich trafią. Być może z opóźnieniem, bo Agencja Restrukturyzacji i Modernizacji Rolnictwa też „robi bokami”, jeśli chodzi o wypłaty – wyjaśnia poseł PiS w rozmowie z redakcją tygodnika Do Rzeczy.
- Jednak problem zboża to nie tylko wyrównanie strat poniesionych przez producentów zbóż. Mamy za sobą ogromne problemy rynkowe w związku z niekontrolowanym napływem ukraińskiego zboża do Polski. Gdyby teraz miały one się powtórzyć, w wypadku zamknięcia „korytarza czarnomorskiego” oznaczałoby to, że w zwielokrotnionej skali będzie to koniec polskiego rolnictwa. Wiele gospodarstw by upadło. Dlatego władze polskie nie mają żadnego wyjścia. Gdyby wyraziły zgodę na kolejny zalew Polski zbożem z Ukrainy czy importowanym, tak jak oczekują tego Ukraińcy, znowu z nieszczelnym tranzytem, oznaczałoby to wyrok śmierci na polskie rolnictwo. Trzeba być tego absolutnie świadomym. Do tego nie możemy dopuścić, nawet mając jak najlepsze intencje wobec Ukraińców i starając się im pomagać. Nie możemy zniszczyć polskiego rolnictwa – mówił Ardanowski w wywiadzie udzielonym tygodnikowi Do Rzeczy.
Źródło: dorzeczy.pl