Wczoraj wściekli rolnicy uniemożliwili niemieckiemu wicekanclerzowi Robertowi Habeckowi (Zieloni) opuszczenie promu w Schlüttsiel w Szlezwiku-Holsztynie. Rzecznik policji powiedział, że zablokowali molo. Habeck, będący jednocześnie ministrem gospodarki, musiał zatem wrócić do Hallig Hooge. Kilkadziesiąt osób próbowało uniemożliwić wypłynięcie promu, a policja miała użyć gazu pieprzowego.
Według policji w sumie demonstrantów było ponad stu. Na służbie pracowało około 30 funkcjonariuszy. Rzecznik policji powiedział, że użyli także gazu pieprzowego. Według policji sytuacja szybko się uspokoiła po wypłynięciu promu. Wcześniej Habeck zaproponował rozmowy na promie z kilkoma przedstawicielami protestującej grupy. Rolnicy na to nie przystali. Natomiast ochrona ministra nie wyraziła zgody, by ten wyszedł do protestujących na rozmowy. Ponoć atmosfera była zbyt napięta.
Od wczorajszych wydarzeń odcina się prezes Niemieckiego Związku Rolników, Joachim Rukwied. - Tego rodzaju blokady są nie do przyjęcia. Jesteśmy stowarzyszeniem, które stoi na straży praktyk demokratycznych. Niedopuszczalne są ataki osobiste, obelgi, groźby, przymus lub przemoc. Mimo całego naszego niezadowolenia oczywiście szanujemy prywatność polityków – powiedział Rukwied.
Rolnicy za Odrą od kilku tygodni są oburzeni planowanym przez rząd zmniejszeniem dotacji. W czwartek rząd federalny odpowiedział na masowe protesty rolników, a koalicja chce zrezygnować ze zniesienia zwolnienia z podatku od pojazdów rolniczych. Zniesienie ulgi podatkowej na olej napędowy dla rolnictwa ma zostać przedłużone i wdrażane wieloetapowo, jak zapowiedział w Berlinie rzecznik rządu federalnego. Niemieckie Stowarzyszenie Rolników uważa jednak te środki za niewystarczające i podtrzymuje zaplanowany na 8 stycznia ogólnokrajowy protest.