- Mieszkam 20 km od granicy białoruskiej. My jako rolnicy z terenów przygranicznych jesteśmy gotowi bronić naszej granicy. Jeżeli potrzeba, to służę materiałem odstraszającym migrantów – powiedział rolnik Hubert Ojdana w nagraniu umieszczonym w mediach społecznościowych.
Powyższa wypowiedź (zawarta w materiale publikowanym poniżej) ma związek z eskalacją wydarzeń na pograniczu polsko-białoruskim. Słowa rolnika przybierają nieco żartobliwy ton, ale wobec absurdu panującej na granicy z Białorusią sytuacji, pozostaje jedynie "śmiać się przez łzy". Przypomnijmy, że pod koniec maja, podczas pełnienia służby na pasie granicznym w okolicach Białowieży, żołnierz został zaatakowany nożem przymocowanym do konaru przez grupę cudzoziemców próbujących przekroczyć granicę do Polski. Obecnie żołnierz przebywa w stołecznym szpitalu na Szaserów, gdzie jest otoczony przez rodzinę. Został tam przetransportowany z Hajnówki, gdzie początkowo był leczony. Teraz znajduje się w stanie śmierci klinicznej.
Dziękuję za tę wiadomość @HubertOjdana! "Pani Ewo, my rolnicy jesteśmy gotowi pomóc bronić naszej granicy. Służę również towarem odstraszającym migrantów😉" pic.twitter.com/z55ZXWr40s
— Ewa Zajączkowska-Hernik (@EwaZajaczkowska) June 6, 2024
Świńskiego moczu mam pod dostatkiem, beczkowóz również. Odległość 30km. Chętnie udostępnię za symboliczną złotówkę @donaldtusk @MurzynfrogXXX @m_podczarski @MON_GOV_PL pic.twitter.com/ABggxF1Z8H
— Hubert Ojdana (@HubertOjdana) June 1, 2024
To tragiczny przykład bierności polskich władz, które nie udostępniły polskim żołnierzom narzędzi (prawnych) do skutecznej obrony granicy i własnego życia. Przypomnijmy, że do użycia broni na polsko-białoruskiej granicy doszło na przełomie marca i kwietnia, a strzelali żołnierze jej strzegący. Jak wynika z informacji medialnych, próbowali w ten sposób zatrzymać grupę około 50 agresywnych migrantów, którzy siłą starali przedostać się do Polski. - Wojskowi najpierw oddać mieli strzały ostrzegawcze w powietrze, a gdy agresywny tłum nadal napierał, zaczęli strzelać w ziemię, tuż pod nogi napastników. Dopiero taki pokaz siły zniechęcił agresorów, którzy wycofali się na teren Białorusi. I zamiast świętować udaną próbą odparcia agresji, wydarzenie to było dopiero początkiem kłopotów polskich żołnierzy – pisze Gazeta Prawna.
Jak poinformował portal Onet, sprawą natychmiast zainteresowała się Żandarmeria Wojskowa, a żołnierzy, którzy użyli broni w obronie granicy, zakuto w kajdanki, zaś dwóm z nich postawiono zarzuty przekroczenia uprawnień i narażenia życia innych osób. Zostali również zawieszeni w pełnieniu obowiązków, a na opiekę prawną dla nich musieli zrzucać się ich koledzy.
Jeśli chodzi o ŻW, to od początku kryzysu jej działania w stosunku do żołnierzy WP budziły "niesmak". Nie tylko wśród samych mundurowych z granicy ale i cywilów którzy słyszeli o ŻW, która wystawia kary/mandaty kierowcom ciężarówek za przepaloną żarówkę, za nieregulaminowy element munduru (bluza, buty) i za wszystko do czego tylko można się przyczepić. Kiedyś jeden z żołnierzy na pasku granicznym w mojej okolicy dostał taką karę, nie pamiętam czy za złe buty (kalosze), czy za kurtkę a może kamizelkę taktyczną. Już mi się trochę to zlewa w jedną całość. Jego koledzy złożyli się na ten mandat. Wyobraźcie sobie, błoto po kolana, zimno a ty kupujesz sobie za własne pieniądze sprzęt który ułatwia ci funkcjonowanie w trudnych warunkach, po czym przyjeżdża patrol ŻW i wlepia ci mandat. Co do strzałów ostrzegawczych i konsekwencji dla żołnierzy z tym związanych, to również nie pierwszy raz. Tak, wiem, nie dowiedzieliście się tego z mediów – komentuje w mediach społecznościowych rolnik mieszkający tuż przy granicy z Białorusią, Jacek Słoma.
Jeśli chodzi o ŻW, to od początku kryzysu jej działania w stosunku do żołnierzy WP budziły "niesmak". Nie tylko wśród samych mundurowych z granicy ale i cywilów którzy słyszeli o ŻW, która wystawia kary/mandaty kierowcom ciężarówek za przepaloną żarówkę, za nieregulaminowy…
— Jacek Słoma (@JacekSloma) June 6, 2024