- Niemcy potrzebują obornika. Bez bardziej naturalnych pastwisk z bydłem, końmi, osłami, owcami i kozami nie można powstrzymać dramatycznego wymierania gatunków – mówi Claus-Peter Hutter, prezes fundacji ekologicznej NatureLife-International (NLI).
Odchody zwierzęce są podstawą bytowania dla wielu różnych owadów. Niezliczone gatunki chrząszczy, specjalnych chrząszczy gnojowych, much i innych owadów niezbędnych jako podstawa łańcucha pokarmowego rozwijają się w odchodach pasących się zwierząt. Motyle pochłaniają tam wilgoć i minerały, a ważki polują na mniejsze owady. - Wiele ptaków żyjących na terenach otwartych obejmujących pola, łąki i pastwiska, takich jak skowronki, czajki, świergotki łąkowe i trzcinniczki lub które szukają tam pożywienia jak jaskółki, po prostu umierają z głodu, ponieważ nie mogą już znaleźć nic do jedzenia. Wymieraniu gatunków można skutecznie i szybko przeciwdziałać – uważa Hutter.
W istocie żądania Huttera opierają się na dobrze znanej, choć często niedostrzeganej wiedzy: na krowim „placku” może uformować się od 200 do 300 g masy owadów. Przy trzech jednostkach inwentarza na hektar i dziesięciu „plackach” na krowę dziennie, daje to od 1,2 do 1,8 t masy owadów w ciągu 200 dni wypasu. Nieco starsze badanie angielskie koreluje masę krów i owadów, prowadząc do wniosku, że krowa o masie ciała 600 kg na pastwisku wytwarza około 200 kg biomasy owadów.
Jeśli chodzi o koncepcje dotyczące pastwisk, NatureLife nawiązuje do niektórych projektów, które już wdrożono, w tym dotyczących bawołów wodnych w środku obszaru metropolitalnego między Stuttgartem a Heilbronn, a także do naukowców, rolników i ekspertów w dziedzinie ochrony przyrody ze stowarzyszenia Naturnahe Weidelandschaften eV, Państwowe Muzeum Historii Naturalnej w Stuttgarcie i Park Narodowy Schwarzwald.
Hutter, jako przedstawiciel stowarzyszenia ochrony przyrody, nie pozostaje jednak w swoich propozycjach całkowicie pozbawiony krytyki rolnictwa: „Wiemy na tyle, żeby działać – wszystko zostało zbadane i opisane, ale polityczne wsparcie takich projektów prowadzi do haniebnej niszy istnienia.”
Zbyt dużo pieniędzy zostałoby wpompowanych w chory system monokultur kukurydzy i hodowli przemysłowej przez korporacje rolnicze, zwłaszcza w północnych i wschodnich Niemczech. Potrzeba więcej obornika zamiast gnojowicy, która w wielu miejscach zanieczyszcza glebę i wody gruntowe. Niewiele myśli się w tym kontekście o „Zielonym Ładzie” Unii Europejskiej oraz federalnych i stanowych programach różnorodności biologicznej. Zwykle kończyły się jedynie kolorowymi broszurami, a nie kolorowymi pejzażami.
Jednak w innej kwestii Hutter i rolnicy z pewnością mogliby się porozumieć: pomstowanie na nadmierną biurokrację i zdecydowanie zbyt długie terminy zatwierdzania projektów przyjaznych środowisku. Jednocześnie NatureLife dostrzega promyk nadziei, ponieważ poszczególni burmistrzowie oraz rady miast i gmin dokonują ponownego przemyślenia i – w świetle wyzwań związanych ze zmianami klimatycznymi – wspólnie z rolnikami i działaczami na rzecz ochrony przyrody realizują własne projekty dotyczące pastwisk. Według fundacji szczególnie wilgotne użytki zielone, łąki podmokłe i obszary podmokłe są również ważnymi pochłaniaczami CO2, łącząc w ten sposób skuteczną ochronę klimatu, ochronę przed powodzią i parowaniem z poprawą różnorodności naturalnej.
Źródło: Agrarheute