Ryczenie krowy, pianie koguta i zapach obornika uznano we Francji za dziedzictwo kulturowe. W ten sposób rząd w Paryżu chce zapobiec skargom mieszkańców miast na produkcje rolną, która odbywa się na wsi.
We Francji niedawno miały miejsce procesy dotyczące domniemanego zakłócania spokoju mieszkańcom wsi. Przybysze z miast narzekali na pianie kogutów, beczenie owiec i zapach dobiegający z obory. Dlatego parlament w Paryżu przegłosował w miniony czwartek ustawę o ochronie hałasów i zapachów na wsi, która uznaje takie cechy wsi za „dziedzictwo sensoryczne”. Ma to zapobiec skargom obywateli na uciążliwości wynikające z prowadzenia produkcji rolnej. - Ci, którzy mieszkają na wsi, muszą zaakceptować pewne niedogodności - powiedział francuski sekretarz stanu ds. Rolnictwa Joël Giraud.
Inicjatywa na rzecz „ochrony dziedzictwa wiejskiego” została zapoczątkowana przez burmistrza miejscowości Gajac w południowo-zachodniej Francji. Bruno Dionis du Séjour, emerytowany rolnik, napisał list otwarty przeciwko mieszkańcom, „głównie pochodzenia miejskiego”, którzy przeprowadzają się na wieś „i odkrywają, że jaja nie rosną na drzewach”. O jego spostrzeżeniach zrobiło się głośno we francuskich mediach, a problemem zajął się rząd w Paryżu.
Zjawisko kręcących nosem mieszczuchów na zapach obornika nasiliło się podczas koronawirusa i w wyniku wprowadzanych ograniczeń w przemieszczaniu się. Wielu Francuzów z miast uciekło do swoich wiejskich domów podczas początkowej blokady.