Ciągniki marki Ursus są konkurencją na rynku europejskim dla takich zachodnich marek jak: John Deere, New Holland, czy Zetor. Jeżdżące po niemieckich polach poczciwe "sześćdziesiątki" są najlepszą reklamą polskiego producenta, tym bardziej, że we wschodnich landach są one nadal bardzo popularne.
Ursus chce wprowadzić na rynek niemiecki swój model C-380. Ma jednak problem z załatwieniem formalności. Mimo posiadania homologacji europejskiej, Niemcy, podobnie jak Francja, wymagają od producenta dodatkowych dokumentów. Ma to na celu wydłużenie całej procedury i odsunięcie w czasie pozwolenia na sprzedaż nowych egzemplarzy.
Przedstawiciele Ursusa są niestrudzeni i próbują od miesięcy sprostać wymaganiom. Biorą jednak pod uwagę, że skompletowanie wymaganych dokumentów może trwać nawet lata, ponieważ znają polskie firmy, którym Niemcy blokują dostęp do swojego rynku.
Powiedzenie, że "Polak potrafi" nie zrodziło się przez przypadek. Okazuje się bowiem, że nowe egzemplarze Ursusa można sprzedać za Odrą jako używane z zerowym przebiegiem i z tej możliwości sprzedawcy korzystają. Oczywiście cena jest odpowiednio niższa, ale pokazuje to naszym zachodnim sąsiadom, że dla polskich przedsiębiorców nie ma rzeczy niemożliwych. Czasami po prostu wystarczy trochę kreatywności i każdy, tym bardziej absurdalny, przepis można obejść.