- Na przejściu w Dorohusku policja prosi wójta o rozwiązanie protestu, bo do granicy zbliża się grupa 200 ukraińskich kierowców, którzy sami chcą zlikwidować protest, a policja sobie z nimi nie poradzi. Zadajcie sobie pytanie, w jakim państwie my żyjemy, że grupa obcokrajowców rządzi? – pisze w mediach społecznościowych Rafał Mekler, jeden z organizatorów protestu polskich przewoźników na granicy z Ukrainą.
- Ukraińscy kierowcy zablokowali drogę Lublin-Chełm. Chodzą po przejściu – informuje Rafał Mekler.
Ukraińscy kierowcy zablokowali drogę Lublin-Chełm. Chodzą po przejściu. pic.twitter.com/BzsRzhcDob
— Rafał Mekler (@MeklerRafal) November 10, 2023
Prezydent polskiego miasta Chełma, prosi konsula Ukrainy żeby wpłynął na obywateli Ukrainy blokujących nielegalnie polską drogę krajową, aby ci tego zaprzestali.
— Rafał Mekler (@MeklerRafal) November 10, 2023
Czego nie rozumiecie? pic.twitter.com/XUbhox2Vsa
W wyniku protestu stanęło 20 tys. pojazdów?
- Ukraina jest gotowa współpracować z Polską w celu rozwiązania problemu blokowania granicy przez polskich protestujących. Jednocześnie nie będzie omawiać żadnych zmian w umowie o liberalizacji transportu towarowego między Ukrainą a UE (tzw. „bezwizowy transportowy”). Poinformowano o tym podczas spotkania Wicepremiera ds. Odbudowy Ukrainy – Ministra Rozwoju Wspólnoty, Terytoriów i Infrastruktury Ukrainy Oleksandra Kubrakowa z Ministrem Infrastruktury RP Andrzejem Adamczykiem, które odbyło się 9 listopada – informuje portal APK Inform.
- Polscy protestujący po obu stronach zablokowali już ponad 20 000 pojazdów. W rezultacie cierpi gospodarka nie tylko Ukrainy czy Polski, ale także innych krajów, które nie mogą przewozić towarów i tym samym naruszają swoje zobowiązania kontraktowe – pisze ukraiński portal.
Podczas spotkania podkreślono, że Ukraina szanuje prawo do protestu i jest gotowa na konstruktywny dialog w celu rozwiązania sytuacji. Wg naszych wschodnich sąsiadów blokowanie granicy przez polskich protestujących zakłóca szlaki logistyczne, co już odbija się na gospodarce Ukrainy i Unii Europejskiej. - Kluczowe jest to, że nie dyskutuje się o żadnych zmianach ani rozwiązaniu Umowy o przewozie ładunków pomiędzy Ukrainą a Unią Europejską. Z kolei Ministerstwo Rozwoju Gmin, Terytoriów i Infrastruktury jest gotowe pomóc polskim kolegom rozwiązać sytuację blokowania granicy, udzielić wszelkich stosownych wyjaśnień i w razie potrzeby odbyć spotkania – czytamy w komunikacie ukraińskiego ministerstwa.
List gończy za Tarasem
Wśród żądań polskich uczestników protestu na polsko-ukraińskiej granicy jest bardziej aktywne ściganie ukraińskiego milionera Tarasa Barszczowskiego. W Polsce ciążą na nim zarzuty, dotyczące założenia zorganizowanej grupy przestępczej o charakterze zbrojnym oraz dokonywania oszustw. To nie przeszkadza mu w robieniu interesów w Polsce. - W Polsce wydano za nim list gończy. Domagamy się bardziej aktywnego ścigania przez prokuraturę, wydania międzynarodowego listu gończego. On oszukał na miliony Skarb Państwa, urzędy skarbowe - przekazał jeden z uczestników protestów. Podczas protestu, poszkodowani rolnicy rozwieszą plakaty i bannery z listem gończym wydanym za ukraińskim oligarchą. Plakat pojawił się przy przejściu granicznym w Hrebennem.
Firma T.B. Fruit, która skupowała płody rolne i należała do Barszczowskiego, była jednym z największych w Europie producentów koncentratów owocowych. Poszukiwany Ukrainiec miał zakłady przetwórcze zlokalizowane w Annopolu, Dwikozach i w Brzostowcu. We Lwowie 51-letni Barszczowski uchodzi za szanowanego przedsiębiorcę. Był bohaterem rankingów najbogatszych Ukraińców magazynu "Forbes". Jego majątek był wyceniany na 100 mln dolarów.