Główny Lekarz Weterynarii od dłuższego czasu nie informował o pojedynczych przypadkach afrykańskiego pomoru świń u dzików. Za każdym razem komunikaty dotyczą kilkunastu przypadków. Nie inaczej jest i tym razem.
Już 54 ogniska afrykańskiego pomoru świń stwierdziły w naszym kraju służby weterynaryjne. Wirus atakuje gospodarstwa, w których nie jest przestrzegana bioasekuracja. Zasady pomagające w uniknięciu roznoszenia ASF są jasne i wszystkim doskonale znane. Mali producenci często tłumaczą się kosztami, których nie są w stanie ponieść. Czy jednak w takiej sytuacji nie byłoby lepiej przede wszystkim dla sąsiednich dużych ferm, aby chów u rolników z kilkoma - kilkunastoma zwierzętami został na wschodzie kraju zakazany?
Zmieniony „Program bioasekuracji mający na celu zapobieganie szerzeniu się afrykańskiego pomoru świń” na lata 2015-2018 wszedł w życie 15 lipca 2017 r. zgodnie z rozporządzeniem Ministra Rolnictwa i Rozwoju Wsi z dnia 12 lipca 2017 r.
KE wydała decyzję dotyczącą rozszerzenia stref ochronnych w związku z ASF. Na przykład w powiecie parczewskim rozszerzono strefę ochronną (żółtą) o Gminy: Dębowa Kłoda, Jabłoń, Milanów, Parczew, Podedwórze i Siemień. Rolnicy z Jabłoni nie zamierzają już prosić i błagać o systemowe rozwiązania. Tym razem jasno stawiają sprawę i piszą do ministra: rozniesiemy wirusa na całą Polskę, bo nie mamy nic do stracenia.
GLW opublikował kolejny już komunikat o stwierdzeniu afrykańskiego pomoru świń w gospodarstwie. Tym razem zarażonych zostało 28 świń. Wirus na dobre się rozgościł w naszym kraju i nie zamierza wynosić się sam. Służby wydają się z kolei bezradne.
Niemiecki portal branżowy Agrarheute.de informuje, że jedną z form zwalczania ASF w naszym kraju ma być budowa ogrodzenia na granicy polsko-białoruskiej i polsko-ukraińskiej.
Nie ma tygodnia bez stwierdzenia nowych ognisk ASF w naszym kraju. Wirus rozprzestrzenia się zarówno u dzików jak i u świń domowych. GLW poinformował, że w promieniu do 22 kilometró od granicy polsko-białoruskiej znaleziono lub odstrzelono 14 dzików, u których stwierdzono obecność pomoru.
Stowarzyszenie Rzeźników i Wędliniarzy Rzeczypospolitej Polskiej wystosowało do ministra rolnictwa Krzysztofa Jurgiela list, w którym informują szefa resortu o swoich obawach związanych z występowaniem w Polsce afrykańskiego pomoru świń.
Główny Lekarz Weterynarii wydał komunikat dotyczący dwóch ognisk ASF na wschodzie kraju. Obecność wirusa stwierdzono w małych gospodarstwach, w których trzymanych jest zaledwie kilka (2 i 5) świń.
Na niemieckim portalu Agrarheute.de opublikowany został artykuł informujący o wirusie ASF migrującym za zachód Europy. Niemcy są największym producentem wieprzowiny i strategicznym graczem na rynkach międzynarodowych, dlatego pomoru świń boją się nasi zachodni sąsiedzi jak ognia.
Główny Lekarz Weterynarii poinformował dziś o stwierdzeniu kolejnego ogniska afrykańskiego pomoru świń (ASF) w Polsce. Jest to pięćdziesiąte ognisko choroby u świń domowych od początku występowania ASF w Polsce (tj. od 17 lutego 2014 r.), a dwudzieste siódme w bieżącym roku.
W związku ze stwierdzeniem kolejnych ognisk wystąpienia afrykańskiego pomoru świń, Państwowy Instytut Weterynarii w Puławach we współpracy z Głównym Inspektoratem Weterynarii, opracował film dotyczący przestrzegania zasad bioasekuracji w zakresie ASF.
Ostatni przypadek ASF u świń stwierdzono w Polsce w poniedziałek w w czterech gospodarstwach na wschodzie kraju. Wirus regularnie jest też potwierdzany u padłych dzików. Tym razem GLW informuje o 13 przypadkach. Jedno zwierzę zostało znalezione 87 kilometrów od granicy polsko-białoruskiej.
Informacja z Agrobiznesu, o ile rzeczywista, wyjaśnia, skąd wziął się ASF w Czechach. Według Czechów i naszych służb, z kanapki, bo to najprostsze. Agrobiznes podaje, że Czesi zwalczą ASF, nie zwalczając go, bo dziki same padną. Jest to teoria, która lansowana u nas na początku ASF, spowodowała, że mamy go już w 3-4 województwach.
Kiedy mowa była o dwóch, pięciu, czy dziesięciu świniach zarażonych pomorem na wschodzie kraju, niektórzy się uśmiechali pod nosem i mówili, że to przecież nieistotne ilości. Te nic nieznaczące ilości przerodziły się już w setki tuczników, prosiąt i macior, które muszą zostać uśpione i zutylizowane, ponieważ stwierdzono u nich ASF i stanowią realne zagrożenie dla innych gospodarstw.
Zwierzyna łowna staje się coraz większym wyzwaniem dla rolników. Już nie ma mowy o drobnych zniszczeniach w uprawach, ale prawdziwym biesiadowaniu kosztem wielu gospodarstw. Do tego dochodzi ASF, który jest roznoszony przez dziki. Polski Związek Łowiecki wciąż jest adresatem wniosków o podjęcie działań prowadzących do zmniejszenia populacji dzików, jeleni, czy danieli.
W Europie Wschodniej, Środkowej, na Kaukazie, czy Sardynii populacje dzików odgrywają istotną rolę w utrzymywaniu cyklu wirusa ASF. Zagrożenia są większe szczególnie w tych rejonach, gdzie świnie utrzymywane są na wybiegach lub w chlewniach pozbawionych bioasekuracji, gdzie jest zwyczaj skarmiania odpadków kuchennych, zielonek, a ogrodzenia nie stanowią bariery w sforsowaniu przez dziki.
W ciągu kilku godzin Główny Lekarz Weterynarii wydał dwa komunikaty w sprawie nowych ognisk ASF u świń domowych w Polsce. Tym razem sprawa dotyczy aż czterech gospodarstw w województwie lubelskim i podlaskim. W czerwcu stwierdzono w sumie aż 22 ogniska wirusa w naszym kraju. Wcześniej przez osiem miesięcy pomór nie występował u świń, a jedynie u dzików.
W tym roku stwierdzono już 40 ognisk afrykańskiego pomoru świń u świń domowych. Wirus zaatakował nie tylko gospodarstwa, w których trzymane było kilka świń, ale też chlewnie z 30-60 tucznikami. Na wschodzie naszego kraju nad ASF nikt nie panuje. Nie podjęto wcześniej działań, aby wyeliminować z rynku rolników, którzy nie przestrzegają zasad bioasekuracji.
ASF u dzików w Polsce ma się bardzo dobrze i co kilka dni GLW podaje informacje o nowym przypadku, a często nawet o kilkunastu. Ponadto wirusem zarażonych było w ostatnim czasie także kilkadziesiąt świń na wschodzie kraju. Tymczasem problem z pomorem zaczynają mieć także nasi południowi sąsiedzi.